Czym jest futro? Miękkim, ciepłym okryciem na chłodne dni? Zanim futro zawiśnie na wieszaku w sklepie, przedtem ktoś uszył je ze zdartych zwierzętom futer! Dla jednego futra przeciętnej wielkości zarzyna się np. 27 szopów, 40 soboli, 152 gronostaje, 11 rysi, 18 rudych lisów, 55 dzikich norek, 100 szynszyli, 100 wiewiórek... Jak zdobywa się taką ilość zwierząt? Część wyłapuje się z lasu - zastawia się sidła, zwierzęta w nie wpadają, a potem konają nawet kilka dni - futro zostaje nieuszkodzone. A czy nie można by tego było robić "łatwiej"? A pewnie! Są przecież "fabryki futer" - zwyczajne obozy koncentracyjne dla zwierząt. Dosłownie! Zwierzęta ścieśnione są na nienaturalnie małym terenie, w szokująco małych klatkach, w których tylko jedzą wydalają i "hodują" na sobie futro. Przez całe swoje krótkie życie czekają na śmierć! Taka hodowla zwierząt na ich futra rozpoczęła się na większa skalę na początku XX wieku - wieku totalitaryzmów. Najwięcej hodowanych jest lisów i norek.
Połowa zabijanych na futra zwierząt to istoty żyjące na wolności. Do ich chwytania używa się głównie potrzasków. Jest to metoda tak okrutna, że jej stosowania zakazano już w ponad 60 krajach. Gdy zwierzę nadeptuje na zastawioną pułapkę, dwa żelazne kleszcze natychmiast zaciskają się na kończynie, raniąc je głęboko i powodując ogromny ból. Czasami zwierzę złapane w potrzask nie ginie od tego. Przeżywa wtedy okropne cierpienia i usiłuje się uwolnić. Udaje się to tylko wtedy, gdy w wyniku skręcania się wokół kleszczy, szarpania i gryzienia oderwie sobie uwieziona łapę. Do łapania zwierząt używa się też sieci. Są to nylonowe lub metalowe pętle z węzłami, które zaciskają się i duszą, jak tylko zwierzę włoży w nie głowę. Jeżeli pętla zaciśnie się poniżej szyi, agonia ofiary wydłuża się. Sieci wykorzystuje się do chwytania rysiów i żbików, czasem lisów i kojotów. Potrzaski i sieci nie wybierają swoich ofiar - bardzo często łapią się w nie psy, koty, owce czy ptaki. Te "niepożądane" zdobycze stanowią ponad połowę schwytanych w potrzaski zwierząt i są one traktowane jak śmieci i wyrzucane. Zabijanie dla futer zwierząt, które są specjalnie w tym celu hodowane, nie jest w żadnym stopniu lepsze od zabijania ich we wnykach. Nie tylko śmierć ale też życie na fermach futrzarskich jest dla zwierząt niewyobrażalną torturą. Hodowcy, by ograniczyć swoje koszty tłoczą zwierzęta w maleńkich drucianych klatkach (typowymi wymiarami są 70x20 cm i 30x40 cm), co powoduje u tych zwierząt - które jako dzikie potrzebują dużych przestrzeni i ruchu - nieustanne cierpienie. Zwierzęta popadają nie tylko w częste choroby fizyczne, ale też psychiczne. Nagminne są anormalne zachowania jak obłąkańcze kręcenie się po klatce, odgryzanie własnych ogonów czy kanibalizm, przez który tracone jest około 10% hodowli. Poprzez badania i doświadczenia udało się hodowcom utworzyć krzyżówki o odpowiedniej barwie. Na skutek manipulacji genetycznych hodowcy doprowadzili np. do powstania norek o białej, szarej, mahoniowej i niebieskawej maści. Proces ten nie zmienia tylko koloru futra, ale powoduje też u tych zmutowanych istot wiele dotkliwych schorzeń. Zwierzęta hodowane na futra karmione są mąką wymieszaną z mięsem, którym często są inne zwierzęta zabite już przy obdzieraniu z futra. Norki zabija się po siedmiu miesiącach hodowli poprzez złamanie karku, wstrzyknięcie trucizny lub uduszenie gazem, np. spalinami samochodowymi. Lisy zabija się jesienią prądem elektrycznym. By uzyskać odpowiednie futro z karakułów, czyli owiec żyjących w środkowej Azji, zabija się je zaraz po urodzeniu przez poderżnięcie gardła. Na futra hoduje się też szynszyle, szopy, tchórze i nutrie.
Transport koni do Włoch.
Każdego roku, z Europy Środkowej i Wschodniej eksportuje się na rzeź do Włoch, Francji i Belgii kilkadziesiąt tysięcy koni. Mamy tu do czynienia z jednym z najbardziej okrutnym handlem europejskim! Polska jest największym eksporterem koni na rzeź w Europie. W 2001 r. wyeksportowaliśmy 40 tysięcy zwierząt, z których 80% trafiło do Włoch, a 20% do Francji i Belgii. Dziesięć lat temu, w Polsce żyło milion koni, obecnie liczba ta uległa zmniejszeniu do 500 tysięcy. Mimo to eksport trwa. Większość zwierząt pochodzi od drobnych rolników, którzy sprzedają je pośrednikom. Ci dostarczają je do punktów skupu zorganizowanych przez główne firmy transportowe. Najbardziej cenione są piękne i silne polskie konie zimnokrwiste. Zwierzęta te można łatwo rozpoznać po charakterystycznych cechach: rozbudowanej klatce piersiowej, kasztanowym umaszczeniu oraz płowej grzywie i ogonie. Największy targ koński odbywa się w marcu w Skaryszewie. Podczas jednego dnia sprzedaje się tam tysiące koni. W związku z wysokim popytem na mięso końskie, handel jest nie tylko metodą na pozbycie się starych i niechcianych koni. Inni rolnicy hodują dodatkowe konie z myślą o czerpaniu zysków z ich sprzedaży. Średnia waga konia sprzedawanego na mięso wynosi 600 kilogramów, przy cenie 5-6 zł za kilogram. Przeciętna cena konia to około 3.500 złotych. Coraz częściej na mięso sprzedawane są wyhodowane w tym celu źrebięta, za których mięso sprzedający może uzyskać około 10 zł za kilogram.Większość eksportowanych na mięso koni wysyła się z Polski do Włoch. Jest to niezmiernie długa podróż. W tym przypadku mamy dystansem 2500 kilometrów, którego pokonanie zajmuje około 95 godzin. Konie pochodzące z targów polskich i litewskich są transportowane do przejścia granicznego między Polską a Czechami. Nadmierne przeładowanie transportów stanowi jedno z poważniejszych zagrożeń dla zwierząt. Zagrożenie to narasta w miarę upływu czasu podróży, ponieważ praktykuje się załadowywanie dodatkowych koni w drodze. Zanim transporty koni dotrą do granicy czeskiej, praktycznie nie napotykają żadnych kontroli weterynaryjnych. Konie trafiają na granicę w bardzo złym stanie - są nierzadko chore i poranione. Transport chorych i rannych zwierząt z Polski jest teoretycznie nielegalny; zwierzęta powinny zostać wyładowane z transportu. Mimo zakazów zwierzęta te są dalej przewożone przy ustawicznym ignorowaniu wymaganych prawem okresów postoju. Podczas podróży konie prawie w ogóle nie jedzą i nie piją! Po trwającej 3 godziny przerwie (prawo wymaga 24 godzin przerwy), zwierzęta są bez względu na ich stan ponownie ładowane do ciężarówek i kontynuują swoją ostatnią podróż...